sobota, 13 czerwca 2015

Tom 1 - Rozdział 4



Obudziłam się dość późno, jak na osobę, która codziennie wstaje przed 6:00. Przebrałam się i wyszłam z siodlarni.
- Co ty tu robisz?! – zapytałam  Marcela, gdy tylko go zobaczyłam w boksie Mefista.
- Pracuję, nie widać? A ty, Anka, co ty tu robisz?
- To stajnia mojej mamy. Co ty tak właściwie robisz w boksie gniadosza?
- Kończę karmić konie. Nie masz już nic do roboty koło koni. Ale za to twoja mama kazała mi poprowadzić ci lonżę na Alasce,  a potem nauczyć cię mycia koni i pracy przy drągach. Po nauce stawiania przeszkód pomożesz mi w treningu. A teraz idź na pastwisko po Alę, wyczyść ją i osiodłaj  – już biegłam na padok, gdy dodał – Weź uwiąz, bo za kantar jej nie przyprowadzisz.
- Dzięki za podpowiedź!
Łapanie klaczy zajęło mi mniej niż dziesięć minut. Alaska nie chciała zostawiać Wenus samej, dlatego nie mogłam jej złapać. Szybko przywiązałam ją przed stajnią i poszłam po szczotki. Szybko wyczyściłam siwą i poszłam do stajni po siodło i ogłowie. Szybko położyłam na grzbiet Ali jej czaprak i siodło, wszystko zapięłam  popręgiem. Zdjęłam i przełożyłam przez szyje klaczy kantar, a potem założyłam ogłowie. Złapałam za wodze i poszłam na ujeżdżalnię, na której czekał blondyn wraz z lonżą i batem do lążowania.
- Szybko ci wytłumaczę. Ja trzymam cię na lonży, a ty uczysz się anglezować, stać w strzemionach, jeździć półsiadem w kłusie i galopie, zagalopowań, galopowania w pełnym siadzie, skręcania, itp. Oczywiście będę ci mówić co masz robić. Jak uznam, że jesteś gotowa do samodzielnej jazdy, to będę ci tylko mówić komendy typu „ galop” , „ stój”, „stęp”, „ kłus”, itp. Dobra, daj mi ją, a sama wsiadaj. Jak chcesz, to możesz ze stołka.
Słuchałam chłopaka z wielkim zainteresowaniem. Włożyłam lewą nogę w strzemię odbiłam się i już byłam w siodle.
- Dobra, na rozgrzewkę masz 5 minut. Wymachy, krążenia, itd.
Wykonałam 10 ćwiczeń na ręce i 5 na nogi.
- Ok. Jeśli jesteś już rozgrzana to ruszamy kłusem. To pierwsza jazda, więc ci trochę pomogę . Przyciśnij ją trochę łydkami.
Zrobiłam jak kazał. Klacz trochę przyśpieszyła, ale nie ruszyła kłusem, więc Marcel pomógł mi batem.
- Teraz tak. Wstajesz na raz, siadasz na dwa. Zaczynamy. Raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa. Licz w pamięci tak jak ja i rób to, co ci kazałem. Dobrze. To się nazywa anglezowanie. Przejdźmy na chwilę do stępa. Widzę, że szybko się uczysz, więc oprócz anglezowania nauczę cie także ustawienia łydek i prawidłowego dosiadu w stępie. Próbuj robić to, co powiem. Na początek pięta w dół. Cofnij trochę łydki, palce do konia i wyprostuj się. Teraz to jakoś wygląda. Będziemy nad tym pracować na następnych lekcjach, bo bez dobrego dosiadu nie da się jeździć konno. Ale wracając do naszej jazdy… Alaska w tym momencie stoi. Twoim zadaniem jest pośpieszenie jej do stępa. Aby ruszyć stępem, musisz jej docisnąć łydki do boków w takim dosiadzie, jaki ci przed chwilą pokazałem. Jak już ruszy stępem dociskaj łydki na przemian , raz jedną, raz drugą. No to ruszamy – zrobiłam to co kazał, a klacz ruszyła żwawym stępem – Dobrze. To co, ruszamy kłusem? – zapytał po kilku minutach, na co kiwnęłam głową – Aby ruszyć kłusem, musisz zrobić tak jak przy ruszaniu stępem. Gdy już jedziesz kłusem anglezowanym, to znaczy anglezujesz, to dociskasz obie łydki, gdy siadasz. Jasne?
- Tak, tak . Mogę ruszać? Przepraszam, ale mam dość teorii. Chcę spróbować w praktyce.
- No dobra. Ruszaj ale najpierw cofnij łydki, bo masz je całe na popręgu.
Posłuchałam Marcela i docisnęłam łydki. Przeszłam do szybszego chodu i starałam się anglezować w rytm kłusującego konia. Powtarzałam w myślach „ raz, dwa, raz, dwa, raz, dwa…” i dociskałam łydki na „dwa”.
- Widzę, że geny po mamie – rzucił zaczepnie blondyn.
- A żebyś wiedział – odcięłam się.
- No dobra. Na dzisiaj wystarczy anglezowania. Mamy jeszcze 20 minut, a widzę, że twój dosiad jest dobry, jak na pierwszą jazdę, więc może nauczę cię skręcać na razie bez użycia wodzy, aby wyrobić twój dosiad i nie ciągnąć konia za pysk. Teraz twoja ulubiona część, czyli teoria. Jeśli chcesz skręcić w prawo, to cofasz lewą łydkę, a jeżeli w prawo to lewą. Musisz działać obiema łydkami naraz. Teraz możesz próbować. Ja wydaję polecenia, a ty je wykonujesz. Wprowadzę cię na ścieżkę. – pociągnął Alaskę tak, żeby weszła w koleinę, a sam zaczął wydawać polecenia – Skręć w prawo – docisnęłam łydki, a klacz nadal jechała prosto. Wtedy przypomniało mi się żeby cofnąć lewą łydkę. Zrobiłam to i tym razem klacz bez problemu skręciła – Teraz w lewo – cofnęłam prawą łydkę i znowu bezproblemowo udało mi się skręcić – Dobra robota. Co prawda mamy już tylko 5 minut, ale puszczę cię bez lonży, aby rozstępować klacz – w tym momencie odpiął lonżę – Rób teraz dużo skrętów samym dosiadem, a potem dorzucimy do tego wodze. Uwierz mi, będzie ci łatwiej. Szybko się uczysz – pochwalił mnie.
- Geny po mamie – powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać. Zsiadłam z Ali i zaprowadziłam ją do stajni. Rozsiodłałam i wyczyściłam ją.
- Wyprowadź Alaskę na myjkę, bo muszę cię nauczyć myć konie.
- Nie musisz tylko chcesz – spojrzał na mnie ze śmiechem – Idę po siwą.
Podeszłam do boksu Ali i zdjęłam z wieszaka jej kantar, który tam zostawiłam i przywiązałam ją na myjce. Czekał tam na mnie Marcel z Kariną. Obok niego stały dwa wiadra z szamponem dla koni, dwie gąbki i dwie ściągaczki.
- Weź węża i odkręć wodę – instruował mnie blondyn – Lej wodą na Alę – polałam wodą jej grzbiet. Klacz nawet nie drgnęła – Dobra wystarczy. A teraz gąbkę namocz w szamponie i myj… Gdy skończysz, weź ściągaczkę i ściągaj wodę. Zrób to dokładnie to szybciej wyschnie. Potem idź na padok i oprowadzaj ją, a potem wprowadź do boksu.
Mycie klaczy zajęło mi 25 minut, a oprowadzanie drugie tyle. Gdy wprowadziłam konia do boksu Marcel na mnie czekał w siodlarni.
-  Głodny jestem – powiedział na wstępie.
- Ja też – sięgnęłam po telefon – To co, zamawiamy pizze?
- Jasne, ale ja płacę.
- Niby czemu?
- Bo nie będę miał jeż nigdy okazji postawić czegoś dziewczynie, która jest ładniejsza ode mnie.
- Dobra, Narcyzie. Ale ja zamawiam – powiedziałam stanowczym tonem – Jaką chcesz? – zapytałam i wybrałam numer.
- Mi jest to obojętne.
- No to zamawiamy Margarittę i dwie kole.
Po zakończonym połączeniu poinformowałam chłopaka ile będzie kosztować pizza i za ile będzie.
- Ty chodzisz już do liceum? – spytałam, chcąc przerwać ciszę.
- Nie, po wakacjach dopiero.
- To tak jak ja! Do którego idziesz?
- Do SLO na biol-chema . A ty?
- Ale numer ! Też do SLO i też na biol-chema!
- No to będziemy w jednej klasie. A tak poza tym wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
- Dzięki.
I w tym oto momencie przyjechała pizza. Marcel zapłacił i zabraliśmy się za jedzenie.  Gdy skończyliśmy, przyszedł SMS na mój telefon.
- Mama piszę, że będzie trochę wcześniej. Koniec przerwy. To co teraz masz w planach?
- Nauka stawiania przeszkód, a potem mój trening – odpowiedział Marcel – Najpierw idziemy po drągi do schowka.
Przynoszenie drągów na plac zajęło nam 15 minut. Blondyn pokazał mi jak stawia się stacjonatę, oksera, krzyżaka oraz wagona. Potem nauczyłam się podwyższania przeszkód.
- Teraz będzie mój trening. Chodź ze mną po Rewię, bo będzie szybciej.
Szybko sprowadziłyśmy Rewię z pastwiska i wyczyściliśmy ją. Ja ją osiodłałam, a Marcel założył ogłowie. Blondyn wprowadził klacz na padok, a ja zaczęłam ustawiać przeszkody według planu, który chłopak podarował mi przed jazdą. 7 stacjonat, 3 oksery i 4 krzyżaki.  Jeździec wykonał rozgrzewkę, trochę kłusa i galopu aż w końcu najechał na pierwszą przeszkodę. Pokonał ją bezproblemowo, jak i cały tor. Potem trochę kłusa i przeszedł do stępa. Postępował 5 minut na luźnej wodzy i zsiadł.
- Odprowadź ją do stajni, a ja pochowam drągi i stojaki.
Podał mi wodze. Złapałam za nie i poszłam do stajni. Rozsiodłałam ją i porządnie wyczyściłam. Bardzo ładnie pracowała na torze, więc dałam jej pół marchewki. Drugą połowę dałam Alasce. 
________________________________________________________

No to tak... Ten rozdział jest nie do ogarnięcia. Po prostu jak miałam wenę to napieprzyłam coś na kartce papieru i wyszło. Strasznie długi ten rozdział i taki nieogarnięty. Pozdrawiam i przepraszam za spiepszony rozdział.

2 komentarze:

  1. Halo, halo! Mamy sierpień, a notki brak od czerwca! Cierpliwa jestem, ale z czasem i moja cierpliwość się kończy, a skoro tak czekam i czekam od prawie dwóch miesięcy, to już chyba mogę się upomnieć, prawda? :) Dawaj kolejny, nie przestawaj po czterech rozdziałach, proszę ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przestałam po prostu miałam dwa miesięczne szlabany i komputer w pracy rodziców. Ogarniasz to? Dwa miesiące bez komputera. Koszmar...
    Notkę dodałam zaraz po tym jak oddali mi kompa

    OdpowiedzUsuń